piątek, 31 października 2014

Na kim można zarobić

fot. przegladsportowy.pl
Według najświeższych doniesień medialnych, Legia chce sprowadzić niejakiego Rubena. Portugalczyk gra na lewej obronie i obecnie reprezentuje barwy Maritimo Funchal. Tak sobie myślę, czy to dobry ruch, żeby mistrz Polski oraz zespół z dużymi ambicjami sprowadzał kogoś takiego? 24-letni gracz średniaka ligi portugalskiej, która jest w dużym kryzysie ma być wzmocnieniem dla warszawian, chcących awansować do Ligi Mistrzów?
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że Ekstraklasa to peryferia europejskiej piłki. Tu bracia Paixao mogą na zmianę walczyć o koronę króla strzelców, choć też nie mają imponujących CV.  Jednak Legia chciała wybić się ponad polską przeciętność i wreszcie zaistnieć w poważnym futbolu.  
Przy okazji prezes Leśnodorski wspomniał o transferze Michała Żyro. Do Wisły Maaskanta jeszcze bardzo daleko, lecz zawsze można mieć pretensje, że dyrektorzy sportowi nie potrafią znaleźć piłkarza w rodzimych rozgrywkach, tylko idą na łatwiznę, korzystając z usług zaprzyjaźnionych menadżerów. Tym bardziej, że Legia szczyci się swoją akademią. Zresztą słusznie, bo w grupie wschodniej Centralnej Ligi Juniorów (nota bene jaka ona centralna, skoro są dwie grupy?) zajmują pierwszą lokatę, często deklasując przeciwników.  
Jeśli kupować zawodników z obcych krajów, to tylko takich którzy znacząco podniosą rywalizację w drużynie. Najlepiej w przyszłości jeszcze na nich zarobić. Nie da się bowiem ukryć, że polskie zespoły w dużej mierze są uzależnione od sprzedaży gwiazd.
Nie mogą sobie przypomnieć żadnego zagranicznego nazwiska, na którym Legia zarobiła spore pieniądze. Może Ondrej Duda będzie tym pierwszym, lecz to na razie tylko pobożne życzenia. Zresztą w ostatnich latach, jedynie Marcelo i Rudniew okazali się bardzo dochodową inwestycją dla polskich pracodawców.
Zupełnie odmiennie ma się rzecz w przypadku rodzimych graczy. Tutaj bryluje właśnie klub z Łazienkowskiej. Sami bramkarze zapełniliby na rok skarbiec niejednemu, ligowemu zespołowi. Łukasz Fabiański do tej pory jest ulubionym zawodnikiem księgowej Legii. Warszawianie mieli też udział w drugim, pod względem wysokości transferze z Ekstraklasy, czyli w eksodusie Roberta Lewandowskiego do Dortmundu. Niestety na własne życzenie, był to tylko ekwiwalent za wyszkolenie.     
Kiedy jednak dodać kwoty za Borysiuka, Jedrzejczyka, Rybusa, Wawrzyniaka, Janczyka, Wolskiego, można jeszcze dodać kilka pomniejszych transakcji, wychodzi pokaźna sumka. Widać więc, że nawet z czysto biznesowego punktu widzenia, bardziej opłaca się stawiać na Polaków.







2 komentarze:

  1. "Tym bardziej, że Legia szczyci się swoją akademią" Nie rozśmieszaj mnie. Skoro tak jest to dlaczego wykupują młode talenty ze szkółki Lecha ? "Warszawianie mieli też udział w drugim, pod względem wysokości transferze z Ekstraklasy, czyli w eksodusie Roberta Lewandowskiego do Dortmundu." Niby jaki ? Zaznajom się z tematem gdyż Legia pozbyła się Lewego (nie sprzedała ale pozbyła się) i po jakimś czasie Lewy sam sobie znalazł klub w którym zaczął trenować (tzn przy pomocy mamy). Dalej budujcie sobie ten wasz warszawski kompleks Poznania i Lecha.

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Robercie, z żalem stwierdzam że nie dostrzegł Pan ironii w tym sformułowaniu. Następnym razem podkreślę wężykiem. Druga kwestia - udział Legii w transferze Lewego to ekwiwalent za wyszkolenie, zdaje się ok. 800 tys. zł. Co do kompleksu, to ani nie jestem z Warszawy, ani tym bardziej nie kibicuję Legii. Zawsze mi się zdawało, że akurat na moim blogu więcej pozytywnego jest o Lechu, niż o Legii, ale pana komentarz udowadnia jak subiektywnym stworzeniem jest kibic. Ten sam tekst równie dobrze może być potraktowany jako prolegijny, albo wręcz odwrotnie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń